"Opowieść o trzech królestwach". Zawsze, gdy ktoś ją adaptuje na potrzeby filmu, towarzyszy temu duży rozmach. To przede wszystkim jedno z najważniejszych dzieł chińskiej literatury. "Three Kingdoms: Resurrection Of The Dragon" Daniela Lee również został zrobiony na ogromną skalę. Wypełniony gwiazdami – Andy Lau, Sammo Hung, Maggie Q, niestety nie zachwyca od strony emocjonalnej.
Potężna epopeja wojenna o trzech walczących królestwach w starożytnych Chinach nie jest w stanie zmieścić się w ograniczeniach, jakie narzuca jej dwugodzinny film. Ma się wrażenie, że "Three Kingdoms" to czterogodzinny obraz upakowany w dwóch godzinach. Książka jest tak bogata, że można właściwie wybrać każdy z jej wątków i rozwinąć w oddzielny film. Podczas oglądania chciałoby się, żeby obraz zwolnił i dał widzowi czas na lepsze poznanie postaci oraz relacji, jakie między nimi panują. Ze względu na brak miejsca na oddech, film jest na zerowym poziomie, jeżeli chodzi o emocje, a fabuła to tylko suche opowiedzenie historii, której podstawę stanowią wydarzenia związane z dojściem Zhao Zilonga (Andy Lau) do władzy.
Sekwencje akcji są chaotyczne i trudne do oglądania. Przez większość czasu były kręcone pod słońce i są rozmazane, więc trudno powiedzieć, kto z kim walczy. Zbyt duże zbliżenia dodatkowo jeszcze dezorientują. Reżyser Lee wydaje się mieć aspiracje Wong Kar Wai`a w "Ashes Of Time", ale styl "Ashes Of Time" jest potrzebnym elementem fabuły, a rozmazana akcja w „Three Kingdoms" nie. Jako taka, choreografia Sammo Hung`a została w znacznej mierze zmarnowana.
żródło: http://twitchfilm.net
dodał: Piter
ZOBACZ TAKŻE:
Ashes Of Time |
Battle of Wits |
Warlords |
Curse Of The Golden Flower |