"Po obejrzeniu tego filmu będziesz się bać odebrać komórkę!"
- BBC Film Reviews
"Pod każdym względem lepszy od Ringu."
- Horror.com
"Potrafi naprawdę przestraszyć."
-The Sunday Telegraph
Ji-won jest dziennikarką, która opublikowała reportaż o przestępstwach seksualnych. Od tego czasu sama staje się obiektem prześladowań ze strony tajemniczego psychopaty dzwoniącego do niej o każdej porze dnia i nocy. Prawdziwy koszmar zaczyna się jednak, gdy jej telefon odbiera przypadkowo córeczka koleżanki... Wkrótce na świat wychodzi mroczny sekret, który zmieni życie wszystkich.
"Telefon" to stylowy i mroczny horror, potwierdzający, że azjatyckie kino grozy potrafi szokować, przerażać i zaskakiwać w niezapomniany sposób.
Oto co o filmie pisze Bartłomiej Paszylk:
Brytyjski znawca horroru Kim Newman uznał swego czasu "Phone" za film "mało rozwojowy ale skutecznie straszący". Trudno się z nim nie zgodzić: echa nakręconych wcześniej "Ringu" Hideo Nakaty czy "Kairo" Kiyoshi Kurosawy są tu bardzo wyraźne, ale nie przeszkadzają od czasu do czasu podskoczyć w fotelu czy chwycić się za serce. Twórcy "Phone" nie podporządkowują się jednak wyłącznie regułom tradycyjnych historii o duchach, ale dorzucają do fabuły parę udanych momentów hitchcockowskich, w których zagrożenie stanowi nie istota pozaziemska, ale człowiek (w pamięć zapada scena, w której jedna z bohaterek huśta nogami nad zabójczą przepaścią, a nad nią nachyla się psychopata z nożem i delektuje się każdą sekundą jej strachu). Jak przystało na dobrze wykonany horror azjatycki mamy tu też piękne (choć często mroczne i chłodne) zdjęcia i przejmujące role kobiece (początkowo uwagę zwracają przede wszystkim urodziwe Ha Ji-Won i Kim Yu-Mi, ale od pewnego momentu film kradnie im mała, diaboliczna Eun Seo-Woo). Do mocnych stron filmu nie należą natomiast: pozbawiona charakteru główna rola męska oraz nieco ociężałe tempo w środkowej części filmu. Na szczęście finałowe pół godziny to już kino Azji, jakiego uwielbiamy się bać: tajemnica telefonicznego ducha wyjaśnia się w bardzo efektowny sposób, a na marginesie opowiadanej historii pojawia się coraz więcej kontrowersyjnych tematów, które Byeong-ki Ahna potrafi umiejętnie wykorzystać. Uczciwie ostrzegam jednak wszystkich wielbicieli Beethovena: może się okazać, że po seansie "Phone" nie będziecie już słuchali "Sonaty Księżycowej" - tu wykorzystanej jako sygnał nadejścia demona – z tym samym spokojem co dawniej.
żródło: http://kino.idg.pl
dodała: Eunice