To niewątpliwie najciekawszy, najbardziej ambitny i najpoważniejszy film z Godzillą w roli głównej. Odczytywany był jako metafora wojny atomowej. Tym większą miało to wymowę, że film pochodził z Japonii, która niespełna dziesięć lat wcześniej doświadczyła skutków atomowej eksplozji. Czarno - biała konwencja dodawała siły i grozy, a tytuł filmu wzbudzał nutę tajemniczości.
Ogromny jaszczur obudzony ze snu trwającego miliony lat wyrusza na podbój Japonii. Żadna broń nie jest w stanie się jemu przeciwstawić. Tajemniczy i posępny naukowiec Serizawa zna sekrety nowego, śmiercionośnego gazu. Z początku wzbrania się przed jego użyciem, ale widząc ogrom zniszczeń decyduje się na ostateczny krok. Scena finałowa rozgrywa się na pełnym morzu. Serizawa uśmierca (tak tak !) Godzillę, a sam wykonuje starą japońską sztuczkę i zabiera tajemnicę swojego wynalazku do grobu.
Godzilla ginie. Widzimy na ekranie jego szkielet, który rozpada się w toni Pacyfiku. Okazuje się, że kinematografia japońska jest równie ostrożna jak amerykańska i zadowala się eksploatacją raz przyjętej formuły. Minie zaledwie rok jak Godzilla powróci w kolejnym filmie, już w kolorze i bardziej komiksowej konwencji.
"Godzilla, King Of The Monsters" kosztował 900 tysięcy dolarów (odpowiada to dziś sumie 65 milionów), było to w owych czasach najdroższe japońskie przedsięwzięcie filmowe.
Na specjalne życzenie dystrybutorów amerykańskich wprowadzono do wersji wyświetlanej za oceanem postać reportera. Widocznie oglądanie tylu skośnookich twarzy dla amerykańskiego widza byłoby zbyt dużym wyrzeczeniem. Ta formuła będzie się powtarzać w przyszłości. Większość kolejnych filmów z potworami wytwórni Toho produkowana będzie także w nieznacznie odmiennych wersjach eksportowych.
żródło: http://www.godzilla.stopklatka.pl
dodał: Tomi Fu