Bez wahania "Drive" jest numerem jeden wśród amerykańskich filmów kina sztuk walki 20- tego wieku. Cofnijmy się wstecz, by spojrzeć na to z perspektywy. "Filmy o sztukach walki" istniały w U.S.A. dopiero od 1967, kiedy Tom Laughlin zaprezentował światu "Billy`ego Jacka" w swoim niezależnym hicie "The Born Losers". Gatunek ten nie przyjął się lokalnie aż do czasu, gdy Bruce Lee podpalił ekran z pomocą "Enter the Dragon" w 1973 r. Od tego czasu Hollywood wyprodukowało pokaźną ilość filmów o sztukach walki, niektóre z nich będące umiarkowanie dobre. Nic jednak nie można porównać z absolutnym mistrzostwem akcji kipiącym z Hong Kongu w latach 1965- 1997. To nadejście takich twórców jak Jackie Chan, Sammo Hung, Yuen Wo Ping i ich wielu utalentowanych współczesnych, którzy stworzyli mocną akcję w latach 1978- 1994, popchnęło wyczyny kaskaderskie i choreografię na absolutne granice wytrzymałości ludzkiego ciała. Była to odwrotność produkcji Hollywood, która kładła nacisk na bezpieczeństwo, nowinki techniczne i rozwinięcie fabuły. Dominacja Hong Kong'u nad kinematografią amerykańską nie zatrzymała reżysera Steve`a Wang`a przed stworzeniem filmu, który nie tylko jest w stanie dorównać najlepszym nowoczesnym produkcjom o sztukach walki Hong Kongu, ale przewyższa wiele z nich.
Akcja "Drive" ma miejsce w niezdefiniowanym czasie w niedalekiej przyszłości, w miejscu gdzie pocztówki video oraz bio-implanty nie są niczym niezwykłym. Aż do finałowych scen filmu autorzy unikają nadmiernego przedstawienia futurystycznych elementów. Zamiast tego, fabuła skupia się na konwencjonalnym, ale ekscytującym motywie drogi, która zaczyna się na statku transportowym, którym morderca z Hong Kongu, zwany Toby Wong (Mark Dacascos) przybywa do Ameryki. Po ciężkiej walce, która ustanawia Wong`a człowiekiem, którego nie należy lekceważyć, poznaje on w barze przypadkowego człowieka imieniem Malik Brody. Wong i oporny, ale sypiący zawsze dowcipnymi uwagami Brody wskakują do monstrualnego Dodge Challenger`a model 1973 i ruszają w drogę. Ich ścieżkę kilkakrotnie przecina długowłosy zabójca w kowbojskich butach zwany Vic Madison (John Pyper-Ferguson)....
Poza akcją film jest zadziwiająco interesujący pod względem interakcji postaci i humoru. Fabuła zaczyna się standardowym zestawem, tak jak w innych filmach o kumplach z różnych kultur, podobnie jak "Rush Hour" (reż. B. Rattner). Po dwudziestu do trzydziestu minutach, postaci zaczynają się wymykać ze swoich konwencjonalnych schematów. Kadeem Hardison ("Vampire in Brooklyn", reż. Wes Craven, 1995) jest głównym komikiem filmu i dostarcza pokaźną dawkę dowcipów, przeważnie improwizowanych. W dodatku do zadziwiająco zabawnej postaci Brittney`a Murphy'ego, John Pyper-Ferguson przemienia to, co mogłoby być typowym ciemnym bohaterem w postać wartą zapamiętania, która ma własne dziwactwa i z która widzowie niemal sympatyzują.
żródło: http://www.kungfucinema.com
dodał: Piter
ZOBACZ TAKŻE:
Enter The Dragon |
Rush Hour |
Brotherhood Of The Wolf |